.
Fundacja NJM
Start Idea, działalność Wydarzenia Wspólnota, przyjaciele Formacja duchowa Wydawnictwo Kontakt 
.
.

Wydarzenia - rozwinięcie: Czuwanie nocne w Wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego, 27.V.2023

zdjęcia | powrót do kroniki


     Modlimy się o nowe zesłanie Ducha Świętego na nas i cały Kościół. Czynimy to najpierw przy grobie o. Józefa, a potem czuwając w siedzibie Fundacji.

     Nasze świadectwa wiary po modlitwie i czuwaniu w Zesłanie Ducha Świętego:

Kasia
     Ja tylko chcę podziękować Panu Jezusowi i też wam za modlitwę nade mną, i w ogóle za ten czas czuwania. Bo takim darem, który jest dla mnie bardzo ważny w tym tygodniu, wynikającym z tego czuwania i z przyjścia Pana Jezusa, jest większe, jaśniejsze odczuwanie Jego obecności, rzeczywiście wylanie miłości Jezusa. Doświadczyłam tego wylania miłości Pana Jezusa i tego w ciągu tygodnia doświadczałam, a że jestem w takim czasie specyficznym… Tutaj bardzo ta medytacja jest adekwatna, bo jest takie przykręcenie tej „śrubki” zewnętrznej, która ewidentnie już mi nie służy. To jest pokazanie, że najwyższy czas dokonać zmiany w życiu, bo absolutnie to nie służy mojemu życiu duchowemu. Jedynie też jest to taka próba, jak pod presją na ile jestem wierna Jezusowi. I tu muszę powiedzieć, że gdyby nie Jego miłość, to jestem jak taki listek, który tylko Jezus może gdzieś tam przychwycić, ponieważ ja tak zwyczajnie nie daję rady. Fizycznie, mentalnie, umysłowo już doszłam do granicy i dzięki miłości Jezusa tylko funkcjonuję. To zresztą się powtórzyło. Analogiczna sytuacja była w zeszłym roku, ale teraz już jeniec musi zostać uwolniony, chociaż rzeczywiście są takie myśli, takie pokusy – gdzieś tam ciągle przychodzi: „A dlaczego już się kończy ten czas pracy, kiedy mogłabym jeszcze dobrze wykonywać te swoje różne zadania?”. No, ale Pan Bóg w swoim miłosierdziu bardzo dobitnie daje mi odczuć, dlaczego. Znaczy, mogę nie wiedzieć jeszcze do końca dlaczego, ale naprawdę, że to jest koniec, finisz. Nie chcę takiego życia więcej. I to nie tylko chodzi po prostu o zmęczenie czy jakąś niewydolność, tylko po prostu wyraźnie coś się kończy. Coś się kończy, żeby się coś nowego mogło zacząć. I to wymaga też takiego kroku wiary ode mnie, ponieważ jest jakieś odczepienie się od przyzwyczajenia, od takiej aktywności, ale będzie inny jej rodzaj. Właśnie cieszę się też na tę tajemnicę czasu nadchodzącego, co Pan Bóg przygotował.

Ania
     Bardzo wiele dla mnie znaczyło i bardzo wiele znaczy zawsze każde nasze spotkanie i to modlitewne, i to przyzywanie Ducha Świętego. Ale szczególnie teraz ogarniała mnie rzeczywiście taka radość wewnętrzna, że Duch Święty, On zstępuje, jest udzielany. Właśnie też, podobnie jak Kasia, taką wielką wdzięczność odczuwałam do Jezusa i do was. Właśnie dlatego, że jest wspólnota, która się modli za mnie, nade mną. Tak na nowo do mnie to dotarło jakoś mocno, że jest to taki wielki dar Pana Jezusa. A jeśli chodzi o Słowo, które otrzymałam, to ono jest dla mnie, tak ja to odczytuję, właśnie w tym czasie, w tych okolicznościach, w których się teraz znajduję, jak się zmagam ze zdrowiem, też z takim przemożnym, diabelskim wręcz lękiem chwilami, naprawdę atakującym bardzo. I wiem, że to Słowo, które otrzymałam, gdy Jezus mówi, że On jest bramą (por. J 10, 7–15), że jedynie w Nim jest uwolnienie od tego i wyprowadzenie mnie właśnie na wolność, i nie ma innej drogi. Nieraz jest mi bardzo trudno, ja po prostu nie potrafię jakby uświadomić sobie działania Jezusa. I to, co w tym Słowie do medytacji teraz było o figowcu (por. Mk 11, 12–25) zwróciło moją uwagę, że ta moja natura, ta fizyczność, te moje problemy zdrowotne, one bardzo mnie obciążają. Ja po prostu też uzyskałam przez tę modlitwę taką nadzieję, że właśnie Jezus chce mnie po prostu wyprowadzić i chce przede wszystkim mnie wyrwać, oderwać od tych wszystkich, którzy są złodziejami, przychodzą po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. I właśnie to, co też u mnie stan taki powoduje – to jest trudne. Nie wiem czy to jest po tym covidzie czy co, że mam takie zaniki trochę pamięci. Szukam słów, tak mi jest trudno czasem je dobrać, ale mam tę nadzieję, i proszę Jezusa i zresztą prosiłam też na tej modlitwie w Zesłanie Ducha Świętego właśnie o przymnożenie wiary i o te strumienie wody żywej, które płyną z wnętrza Jezusa. To było słowo z wigilii Zesłania Ducha Świętego. Muszę jeszcze powiedzieć jedno: Takie miałam doświadczenie na Mszy Świętej, rzeczywiście takie doświadczenie Osoby Ducha Świętego. To był taki moment, jakby zobaczyłam, tak w swoim wnętrzu, oczami duszy, że przychodzi rzeczywiście Osoba. Tak mnie to poruszyło bardzo. Wszystko wskazuje na to, że ja po prostu pragnę tego właśnie przymnożenia wiary. I to, co w tym dzisiejszym słowie Jezus mówi, że ta wiara, to zaufanie do Niego, to jest ten klucz. Ja się muszę tego uczepić. Jak? No nie wiem? Jak tonący gałęzi, bo inaczej to w tym mętliku takim mogę zginąć. Tak to wygląda. Także też modliłam się właśnie o to: „Przymnóż mi wiary, Panie Jezu. Przymnóż mi wiary!” – to jest takie moje wołanie w tej chwili. O tę większą miarę miłości, cierpliwości. Tej cierpliwości, której mi brakuje w znoszeniu różnych utrapień, żeby się pozbyć z duszy tych gratów, o których była mowa.

Mariusz
     Nic w życiu w Duchu Świętym też nie dzieje się nagle. Oczywiście, skokowy wzrost rozumienia czy skokowy wzrost wiary jest też łaską Bożą. Oczywiście on też się dokonuje, ale to jest tak, jak musimy iść drogą Abrahama, czyli po prostu to jest takie budowanie, cierpliwe budowanie tego zaufania, tej relacji do Boga każdego dnia, ale poprzez kroczenie tylko Jego drogami. Właśnie tylko te drogi. Trzeba usunąć z życia wszystko, co temu nie służy. Wszystko, dokładnie wszystko natychmiast i iść tylko tą drogą, choćby to była droga przez pustynię, przez wąwóz, przez ciemną dolinę, ale żeby iść tylko po prostu za Jezusem i cierpliwie budować tę relację z Osobą, z Osobami.

Jędrek
     Ja tak właściwie cały ten tydzień rozważałem właśnie to Słowo. Wracałem do Słowa o źródle wody żywej i cały czas mam odczucie właśnie, że konieczne jest to wzbudzenie pragnienia, tego pragnienia wody żywej. Bo Pan Jezus właśnie wzywa, żeby przyszli zaczerpnąć nie ktokolwiek, tylko ten, kto pragnie. No właśnie, to pragnienie, to jest też pragnienie odpowiedzi miłością na Miłość. To też się wiąże ze słowem „O bogatym młodzieńcu”, i to jest dla mnie właśnie ta droga przemiany wewnętrznej, żeby kierować się ku odpowiedzi po prostu miłością na Miłość bez jakiegoś rozważania „za i przeciw” czy bez rozważania jakichś moich, własnych ograniczeń. Tylko właśnie to pragnienie Ducha Świętego, bo Duch Święty jest właściwie tą miłością, która ma mnie poruszać. Nie ma innej możliwości odpowiedzenia miłością na miłość Boga, tylko przez przyjęcie Ducha Świętego. A żeby Go przyjąć, najpierw trzeba Go pragnąć. I, tak jak powiedziałeś wcześniej, to też wymaga po prostu budowania relacji na co dzień.

Mariusz
     Myślę, że tutaj też trzeba zwrócić uwagę na to, że wszystko, co przeszkadza w budowaniu relacji miłości (to na podstawie teraz tego wprowadzenia, tego słowa przede wszystkim), trzeba to wszystko usunąć z naszego życia, co jest przeszkodą w tym. I wiedzmy, że te przeszkody nie tylko mają charakter zewnętrzny, że na przykład to może być przeszkoda wykonywania jakichś zajęć, których nie powinniśmy wykonywać, rzeczy, których my nie powinniśmy podejmować w ogóle, dać sobie spokój. Tak jak Kasia mówi na przykład, że trzeba sobie dać spokój z pracą w tej chwili. Tak, bo to już nie jest wolą Bożą i trzeba sobie dać spokój. I są takie rzeczy. Są takie rzeczy, „meble”, które są wielkie i które po prostu trzeba wypchnąć z życia człowieka. Chociaż zajmowały wiele miejsca i wiele czasu człowiekowi, ale one dzisiaj stają się przeszkodą w tym, mimo że człowiek je robił w sposób uporządkowany, zakładając, że w ogóle to był sposób uporządkowany, że to było zgodne z wolą Bożą.
     Ale te przeszkody mają bardzo często charakter taki wewnętrzny. Mianowicie te przeszkody to są nasze namiętności, które przez wiele lat wyhodowaliśmy i którym się po prostu oddajemy. Są to przeszkody ogromne, które mają charakter pewnego mentalnego schematu. Mentalność, która jest ukształtowana przez ducha świata, nie przez Ducha Chrystusowego. I ta mentalność to jest ta jedna z przeszkód, która nie pozwala nam… to jest taka graciarnia w tym naszym mieszkaniu. Ta mentalność. Najtrudniejsze do pokonania w człowieku, to są właśnie te schematy mentalne, które są ukształtowane przez ducha świata albo przez takiego właśnie ducha człowieka, to znaczy naturę, przez pewną naturalną percepcję. I teraz świat nadprzyrodzony nie tylko nad tym góruje, ale tu chodzi o to, że przemiana życia człowieka polega na przemianie właśnie głównie tej mentalności. To znaczy wysuszeniu źródeł namiętności naszego życia i przemianie naszej mentalności, żeby te schematy ustąpiły. Nie ma ich, jest wolność. Zamiast schematów mentalnych jest całkowita wolność. I to do tego Chrystus prowadzi człowieka. Abraham może dzięki temu iść, a nawet może swego syna złożyć w ofierze. Jezus może złożyć siebie w ofierze. I my też, jeżeli jesteśmy wolni, jeżeli nasze namiętności nas nie niszczą, nie zniszczyły dzięki łasce Bożej, nie musimy się po prostu im oddawać, to po pierwsze. Po drugie, jesteśmy wolni w sensie naszej mentalności, że już nie jesteśmy przywiązani do tego świata właśnie mentalnie i do samych siebie, to wtedy Jezus może nas używać. Wtedy możemy stać się ewangelizatorami nowej ewangelizacji. No, bo tak to jesteśmy figowcem, który owszem, ma zielone liście, one są tylko po prostu jak u wielu drzew, ale niewiele przynosi owoców. I do tego właśnie służy, i tak bardzo jest potrzebne, kluczowe, to jest jakość modlitwy, czyli medytacji codziennej, przeżywania Eucharystii i jakość tej modlitwy, jakość rachunku sumienia i kierownictwo duchowe. To są te cztery elementy niezbędne, absolutnie niezbędne do tego, żeby człowiek szedł za Jezusem cierpliwie i żeby jego wiara się umacniała… po prostu żeby wzrastał w łasce.

Zbyszek
     Jestem tak świadom tej modlitwy nade mną. Była tak bardzo poruszająca mnie. Ja wielokrotnie słyszałem, jak Mariusz mówił, że ojciec Józef jest przedłużeniem rąk Chrystusa i Mariusz się modlił w ten sposób, że niech Zbyszek się stanie przedłużeniem rąk Chrystusa (Mariusz poprawia – „ramion Chrystusowego krzyża, dokładnie ramion”). To taka zobowiązująca modlitwa i poruszająca dla mnie. Dostałem bardzo króciutkie słowo, żebym nie czekał na to Królestwo Boże, bo to nie jest moją sprawą, tylko Ojca, kiedy ześle je na Jeruzalem, na nas, ale tylko żebym czekał na moc, na moc Ducha Świętego, i jak ją otrzymam, to pójdę na cały świat głosić słowo Boże (Dz 1, 1–8). To jest kwintesencja zesłania Ducha Świętego, jakby w paru słowach. Tutaj ani nie można w jedną stronę, ani w drugą stronę iść, tylko po prostu trzeba iść i głosić, działać. Przez te ostatnie dni poruszam się tak jakby delikatnie po tej Ziemi, tak jakoś mi to wszystko idzie gładko. Nie odczuwam ani utrudzenia tego świata. Jak to się mówi, chodzę na paluszkach jakby i trochę z głową w chmurach albo ja wiem… Już wspominałem, że mieliśmy spotkanie urodzinowe i przyszły dzieci z wnukami. Na koniec spotkania, jak już wychodzili, zaprosiłem ich na śniadanie w niedzielę, wszystkich rodziców z dziećmi. Nawet nie mówię małżeństw, bo nie można o wszystkich tak powiedzieć. Powiedziałem tylko tyle, że zjemy o 10:00 śniadanie, a potem ja moje wszystkie wnuczki zabiorę na Mszę Świętą na 11:30, czyli będę miał te półtorej godziny, żeby zjeść i iść spacerkiem z nimi tak przez park. Nie wiem jak będzie, w pierwszą niedzielę dowiem się, czy ktoś słuchał mnie czy nie. Wcale mnie nie porusza to, że moja córka dzisiaj pokazała mi chyba z 15 szóstek z religii mojego wnuczka. Tak sobie pomyślałem, no przecież ja tutaj nieraz mówiłem o tych rzeczach i myślę, że on ma już coś w sobie, że nie musi się za bardzo uczyć, o istocie sprawy ja mówiłem. Nie mówiłem, że raj jest, że było jabłuszko, tylko mówiłem konkretne rzeczy. Mówiłem o Chrystusie i o Jego miłości. Także łatwiej mi pouczać innych i łatwiej mi słuchać innych. Nie dlatego pouczać, że czuję się w jakiś sposób tam uprzywilejowany czy wiedzący więcej. Nie, wręcz wolałbym niektórych rzeczy nie wiedzieć nawet, posłuchać z pokorą właśnie kogoś, nawet tych dzieci, bo tego brakuje właśnie, że nie słucha się. Nieraz mnie niektóre rzeczy nadal denerwują i jestem trochę szorstki. Wydaje mi się, że te nauki, które ja tutaj właściwie wchłaniam, przynoszą jakiś mały skutek w domu. Żyje się dość długo z żoną i dopiero teraz właściwie się odkrywa to, co powinno być, a nie było i że wszystko można na nowo zbudować. Nie tylko to, że się jest, że jest się posłusznym, że się dba o ten dom, ale taka rozmowa, taka właśnie bardziej szczera rozmowa o tym, co nie powiedzieliśmy kiedyś, dużo większe daje efekty. Chociaż to jest bardzo trudne i to się tak od razu wszystkiego nie zbuduje.

Mariusz
     Tak, ale właśnie w Duchu Świętym wraca, człowiek może naprawić to, co zepsuł w swoim życiu. To jest możliwe. Bóg naprawia. To jest „Naprawca wyłomów, Odnowiciel rumowisk” (por. Iz 58, 12). Duch Święty otwiera takie klapki, takie przestrzenie, takie wnętrza człowieka, czyli to co było w konferencji, że Duch Święty działa na najgłębszą, wewnętrzną podmiotowość naszej osoby. To się wydaje, ale to są bardzo precyzyjne słowa. Najgłębszą. I w związku z tym następuje też otwarcie na drugiego człowieka i trzeba się oczywiście otwierać i mówić sobie to, co właśnie w małżeństwie, bo tak się buduje relację. Trzeba mówić sobie wszystko, właśnie również to, co jakby nas nie buduje na przykład albo to co było złe w naszym życiu. To trzeba przepracować na nowo. To trzeba naprawić w Duchu Świętym. I Duch Święty oczywiście to wszystko „odbudowuje z rumowisk” po prostu, rzeczy zniszczone wydawałoby się bezpowrotnie, odbudowuje. W każdym razie ważne to jest tutaj na dwóch płaszczyznach. To znaczy tej teologicznej, tego Słowa najpierw. To jest nawiązanie do tego, co przed chwilą powiedziałem, że wszystko zostanie pokonane zarówno w nas, jak i w innych ludziach mocą Ducha Świętego. Czyli nie my sami, tylko właśnie moc Ducha Świętego tego dokona. Dlatego Jezus mówi, że nie oczekujcie Królestwa Bożego jako nowego początku politycznego w Izraelu, tylko oczekujcie Królestwa Bożego jako zesłania Ducha Świętego, bo to Duch Święty zmienia nasze życie, to On wszystko czyni nowe. Oczywiście, On czyni wszystko nowe, On nas stwarza wewnętrznie i też pozwala, żebyśmy my o tej rzeczywistości wewnętrznej zaczęli komunikować w sposób jasny i pozbawiony pretensjonalności, bo to jest ważne w stosunku do innych ludzi, tylko napełniony coraz bardziej miłością. Czyli język, słowa napełnione coraz bardziej miłością. I to działa na innych ludzi, bo wtedy my niesiemy Chrystusa. I to jest jedna rzecz, i to wynika z tego Słowa, a druga, to co powiedziałeś, to się oczywiście z tym wiąże, to już pierwsze jakieś owoce, to jakieś takie wyjście, prawda, i tam naprzeciwko mówisz żonie, i naprzeciwko rodzinie i tym wnukom. To, o czym rozmawialiśmy też w kierownictwie duchowym, że to trzeba zrobić teraz. Ważne jest to, żeby człowiek był w tym konsekwentny. To nieważne, czy będzie odpowiedź na to, czy od razu, czy ktoś przyjdzie czy nie. Ważne, że to jest metoda, którą po prostu trzeba przyjąć konsekwentnie, że jest stale taki program. Taki program jest cały czas, że ty cały czas czekasz. Cały czas jesteś po prostu tym, który tak jak Chrystus na nas czeka, ty jesteś tym, który czeka. I to trzeba robić konsekwentnie, tak jak ze wszystkim jest w życiu duchowym – trzeba po prostu robić konsekwentnie aż do skutku. Nie zniechęcać się tym, co będzie po drodze, bo po drodze może być różnie. Raz może być tak, że będzie entuzjazm, że coś drgnęło, potem znowu, że nic nie drgnęło, że nic się nie wydarzyło. To tak jest z człowiekiem. Ważna jest tylko nasza wytrwałość, konsekwencja i ten język miłości, bo Duch Święty daje człowiekowi po prostu właśnie język miłości, że nie ma pretensji do drugiego człowieka, że taki jest, że tak postępuje czy tak żyje. Ale stara mu się przekazać to, jaki jest Bóg i czego Bóg chce od nas. Jakiego życia chce Bóg. Oczywiście Kasia to ci jeszcze później powie na temat tego, jakie skutki wywołuje to w dzieciach, bo mówisz o tym, co już na religię chodzi. Jak dziecko chodzi na religię, a jego rodzice potem go nie zabierają do świątyni na liturgię. Jakie to wywołuje w tych dzieciach skutki już przed pierwszą komunią… bo tu nie chodzi o to, że to przed pierwszą…, ale już od razu. Ale to Kasia potem uzupełni. Powie też z własnego doświadczenia i katechetów, ale w ogóle z życia duchowego, jak wielka odpowiedzialność na nas ciąży za zbawienie ludzi, którzy są koło nas, którym my możemy pomóc. Bo chodzi o to, że my możemy realnie tym ludziom pomóc. To nas będzie kosztowało, ale Chrystusa kosztowało więcej. W związku z tym, gdybyśmy tego nie zrobili, to Chrystus potem powie, jak to jest poruszone w Mt 25, że był głodny w tych dzieciach miłości, ukazania im prawdy, miłości, Boga, a ty co uczyniłeś…?

Krzysiek
     Miałem odczucie takiej wdzięczności, poczucie pewnej ważności, z powodu tego, że wiele osób się nade mną modliło. Ja zawsze mam problemy niestety, że ta pamięć mi ucieka, myśli, jakie mi przychodzą, to też się rozwiewają z czasem. Tego rodzaju problemy, to nie teraz i wcale nie jest to związane z naszymi spotkaniami. To miałem tak samo w szkole. W każdym razie trudno jest mi to opowiedzieć. Ale zawsze takie sytuacje rozgrywają się jednak raczej w moim wnętrzu, niż w tej sferze, którą łatwo zwerbalizować. Więc taka chwila modlitwy nade mną jest dla mnie czymś takim wzniosłym i budzi wdzięczność zarówno wobec tych, którzy się modlą, jak i wobec Ducha Świętego, do którego ta modlitwa jest wznoszona. Ja często odwołuję się do Ducha Świętego. Może nie jest to widoczne z zewnątrz, nie okazuję tego na zewnątrz. Do Ducha Świętego, właśnie najczęściej z Osób Boskich do Niego się odwołuję z jakimiś prośbami, z jakimiś podziękowaniami, jakąś króciutką modlitwą w różnych okolicznościach. Teraz otrzymałem Słowo takie, które też tak podziałało na wyobraźnię. Uwolnienie św. Piotra z więzienia mocą cudu, nie jakichś tam jego usilnych starań, tylko pomocy z nieba, pomocy anioła (Dz 12, 1–11). Ja tego nie odbieram w ten sposób, że ktoś z nieba przyjdzie i mnie wybawi z moich problemów, ale czekam, że być może zdarzy się jakiś taki cud, że otrzymam taką zdecydowaną pomoc. Taką pomoc, która zdecydowanie mnie wyzwoli z tego wszystkiego, z czego powinienem się oczyścić, bo mi samemu jest jakoś trudno. Zresztą, to sprawa chyba wszystkim znana i oczywista. Tak chaotycznie mówię, no właśnie z tego powodu, że jest mi trudno pozbierać myśli i ubrać to w słowa. W ogóle samo wrażenie, jakie to słowo mi pozostawia, to taki optymizm połączony z nadzieją.

Mariusz
     Dla mnie jest najistotniejsze to, czy do człowieka dotarło to, co Pan Bóg chciał mu powiedzieć czy mówi przez to słowo, czy i też przez tę modlitwę. Dlatego, że w tej modlitwie poprzez dar poznania – wiem, że Pan Bóg się tym posługuje i że to jest takie poznanie wewnętrzne sytuacji człowieka, że ja ciebie znam od strony wewnętrznej. A nawet w tej modlitwie sam byłem też zadziwiony nie tylko precyzją, ale tym po prostu unaocznieniem tego… Oczywiście ja to lepiej rozumiem, bo jakby znam człowieka też. Ale to jest też taki dar pokazania tego, co się kryje w drugim człowieku, w jego wnętrzu i to tobie ma pomóc właśnie w zerwaniu z grzechem i pójściem za Chrystusem. I to jest dla mnie istotne, czy do ciebie dotarło przesłanie tej modlitwy najważniejsze, że to twoje życie musi się zmienić i to zaraz. Czy to do ciebie dotarło? Bo to wyprowadzenie Piotra z więzienia to jest wyprowadzenie przez Anioła Bożego, to jest wyprowadzenie z pewnej opresji, która akurat w jego przypadku jest spowodowana tym, że duch zły chciał go uwięzić, żeby nie ewangelizował. Natomiast ciebie duch zły więzi, żebyś ty się nie nawrócił. I chodzi o to samo, żeby mogła zadziałać łaska Boża. Tutaj po prostu powaga tego jest ogromna i dla mnie jest jedna rzecz najważniejsza: Czy człowiek faktycznie tego chce? Bo to jest to pytanie. Ja sobie zawsze zadaję pytanie, czy ktoś faktycznie tego chce. Bo przez to słowo Pan Bóg mówi. Jeżeli człowiek chce tego, co chce Bóg, to Bóg czyni wszystko i to uprzedzająco nawet. Natomiast to jest pytanie, czy człowiek tego chce. Czy człowiek tego chce, to jest jedna rzecz. A druga rzecz: Czy człowiek tego chce w sposób taki, który jest przyjęty, czyli opiera się na na realizmie duchowym. Opiera się faktycznie na tym, jak dar zbawienia został udzielony człowiekowi, czyli w jakiś sposób dokonuje się przebaczenie grzechów. Bo tutaj jest tak, że ta zmiana życia czy nawrócenie, czy to, że natychmiast trzeba podjąć coś, coś z sobą zrobić, to oznacza, że trzeba przyjść do Boga, żeby się z nim pojednać, żeby wyznać swój grzech, bo taka jest droga. I teraz człowiek musi tego chcieć. Człowiek musi tę prawdę po prostu chcieć wyznać Bogu, chcieć ją wyartykułować, chcieć. I tego Pan Bóg za nas nie zrobi. To jest takie oczekiwanie, że Pan Bóg mnie wyzwoli, podczas gdy zniewolenie jest spowodowane grzechem i trwaniem w nim po prostu, o to chodzi. I teraz bez decyzji człowieka, żeby zerwać z nim, zerwać z dotychczasowym życiem, Pan Bóg jest bezradny. Bez zgody człowieka jest bezradny. I to jest pytanie: Czy człowiek chce, ale żeby to się dokonało po Bożemu, bo zbawienie dokonuje się przez to, że Jezus nas oczyszcza z grzechu, że nas uwalnia przez to, że wyznajemy grzechy. I Bóg nam odpuszcza. Nie ma innego sposobu. I właśnie dlatego tak mówię, że dla mnie takim probierzem pokory i faktycznie tego, że człowiek czegoś chce, to jest to, że on przyjdzie i będzie rozmawiał, będzie pytał się. To znaczy, że jest postawa pokory, że chce odkryć prawdę swojego życia taką, jaka ona jest. To znaczy, że jest gotowy, żeby w jego życiu Pan Bóg mógł zainterweniować, i na tym po prostu się to wszystko zasadza. Na tym możemy zasadzać nadzieję, że człowiek po prostu w pewnym momencie powie: Tak, ja naprawdę tego chcę. Chcę się pojednać z Bogiem.
     Bo jeżeli mielibyśmy wrażenie na przykład tego, że ja bym kogoś mógł oszukiwać, że w jego życiu na przykład rzeczywiście nastąpiło takie faktyczne pojednanie z Bogiem i z ludźmi (i trzeba tutaj wziąć pod uwagę dzisiejsze słowo). A mianowicie, że wyraźną przeszkodą do tego, żeby rzeczywiście Bóg mógł działać w naszym życiu, żeby mógł czynić, to, co jest zgodne z Jego wolą, jest brak przebaczenia. Brak przebaczenia nie obejmuje tylko tego, że ktoś po prostu coś komuś tam zrobił albo coś tam innemu zrobił i po prostu nie ma przebaczenia w tym względzie, czy coś złego się stało i to wymaga przebaczenia sobie nawzajem. Tu chodzi też o wszystko, o to budowanie w ogóle na przeszłości. To obejmuje również oglądanie się wstecz, wspominanie ciągle, przypominanie sobie złych rzeczy, opieranie się na zranieniach, których się doznało, na krzywdach, rozpamiętywanie, brak gotowości do tego, żeby o tym rozmawiać, żeby sobie to przebaczyć, żeby zobaczyć, co było nasze, to co Zbyszek powiedział, a teraz w relacji małżeńskiej. Trzeba powiedzieć to, co było złe, co się stało, gdzie zawiedliśmy swoje oczekiwania. To wszystko wchodzi w ten zakres przebaczenia. To wszystko jest przeszkodą w tym, żeby nastąpiło faktyczne pojednanie z Bogiem i z ludźmi, żeby nastąpiło faktyczne nawrócenie człowieka i takie otwarcie, nowe życie, to wszystko. To życie przeszłością, to rozpamiętywanie różnych rzeczy, jakby uwypuklanie, żale, które mamy, na przykład. Niezadowolenie, które mamy i którego nie artykułujemy. To wszystko są przeszkody do tego, żeby można było rzeczywiście otworzyć się na Boga i nawiązać taką normalną relację i z Bogiem, i z ludźmi. To wszystko trzeba Panu Bogu oddać w sakramencie pojednania i pokuty. To wszystko musi zostać przebaczone i uzdrowione, przemienione. Właśnie wszystko musi być tak, jak to powiedziałem, że Duch Święty jest naprawcą tych wszystkich sytuacji, ale to musi wszystko być wyartykułowane, bo to jest dopiero cała prawda o człowieku, dopiero to wszystko. To musi zostać po prostu totalnie odblokowane i wtedy będzie wyjście z kompleksów, z tego wszystkiego, z tego dotychczasowego życia, a Duch Święty da nam nowe życie.

Amen.

Mariusz
     Ja mogę powiedzieć to, że rzeczywiście, na co zwróciłem uwagę przy okazji mówienia dzisiaj wprowadzenia, że już nawet w ramach samego czuwania w Zesłanie Ducha Świętego i tych słów modlitwa nie była dla mnie trudna. Ja byłem potwornie zmęczony po czuwaniu. Do trzeciej rano jeszcze żeśmy tak odpoczywali, dochodzili do, powiedzmy, pewnej równowagi fizycznie. Natomiast ja duchowo nie byłem zmęczony. Rzeczywiście, było niesamowite prowadzenie, niesamowicie uruchomiony ten dar poznania wewnętrznego w stosunku do każdej osoby, również do samego siebie, jakby też do tego, co wypowiadałem. Ta modlitwa bardzo dużo wniosła do mojego życia, takiego nowego powiewu Ducha Świętego czy też rozumienia własnej osoby, posługi, nawracania się rzeczywiście. Na przykład, co zauważam już jako owoc tego działania Ducha Świętego – dużo większą precyzję myśli. Na przykład dzisiaj też w formułowaniu wprowadzenia, dużo większą jakąś taką syntetyczność tego, komunikatywność. Na przykład mojego tatę ewangelizowałem wczoraj i też mnie to zadziwiło, no bo mój tata nagle stwierdził, że on będzie moją książkę medytował. Jak Duch Święty działa. Zastałem rodziców, moja mama z książką obrażona, że jej tam gdzieś przesunąłem kartkę, bo tam miała zaznaczone, gdzie jest, w którym momencie. Mój tata, który zadaje mi pytania: No, ale jak ja mam to teraz przeżywać? – mówi. Jaka jest po prostu metoda? I teraz wytłumacz człowiekowi, tłumacz ludziom, którzy nigdy nie zostali wprowadzeni w życie z Bogiem czy faktyczną modlitwę, tylko dla dla nich kontakt z Bogiem, to jest książeczka, modlitewnik de facto, bo tak wygląda katolicyzm z grubsza rzecz biorąc. I teraz wytłumacz człowiekowi, jak ma się otwierać na działanie Ducha Świętego, czym jest faktycznie modlitwa, jak to przeżywać, kiedy mój Tata cały czas powtarza: „To o czym ja mam myśleć? To mam myśleć o tym Różańcu. Jak mówię Różaniec, to mam myśleć o tych słowach Zdrowaś Mario, czy mam myśleć o tej tajemnicy, którą rozważam?” Ja mówię: Masz nie myśleć, bo myślenie to jest tylko jedna część z władzy duszy, bo dusza ma ich pięć. Ogólnie, św. Tomasz wyróżnia pięć władz duszy. Ale ma twój duch pracować i teraz wytłumacz ludziom, że to duch pracuje, że to duch się modli. Nie umysł, nie same uczucia, nie emocje, tylko duch. No wyobraźcie sobie. Ale to mówię na marginesie, bo tak naprawdę mówię o moich rodzicach, ale my ciągle sami potrzebujemy tego. Dlatego ja na przykład staram się wziąć taką konferencję, która nie jest łatwa, bo na pewno dla was to też nie było łatwe na początku przynajmniej, słuchanie tego. Ale jakąś tam konferencję, która naprawdę wprowadza nas w poważną teologię. Jest i teoria, ale jednocześnie tam jest wielka praktyka. Bo ktoś, kto żyje w Duchu Świętym, otwiera się na działanie Ducha Świętego, on widzi, że to dokładnie tak jest, i że tego właśnie w Kościele Katolickim brakowało czy to było wszystko jakby przykryte, cała ta tajemnica Boga – Jego trynitarności. W jakiś sposób to było przykrywane. A teraz jest to zadanie, żeby przekazać to. Taka transmisja tej duchowości. Znowu słowo transmisja duchowości. My mamy być…, ja transmituję duchowość. Każdy z nas ma być takim, który będzie transmitował duchowość. Nie tylko, że będzie mówił świadectwo, że nawrócił się i że jego życie jest teraz wspaniałe z Panem Bogiem i że w ogóle mógł być animatorem. Ale tu chodzi jeszcze o więcej, żeby był tym, który transmituje duchowość na Kościół. Właśnie o to cały czas chodzi. Dlatego my się nie rozumiemy, dlatego nikt nas nie najął i nikomu to nie jest potrzebne cały czas, bo cały czas w Kościele w Polsce nie chodzi o duchowość, tylko chodzi cały czas o pobożność. Rozumianą oczywiście też nie po Bożemu, bo pobożnie, to znaczy po Bożemu, tylko rozumianą jako różaniec i kółko dyskusyjno-biblijno-herbaciane. A duchowości jest jak na lekarstwo. Jak Oaza organizuje czuwanie i czuwanie trwa dwie godziny w zesłanie Ducha Świętego i tam najpierw użył (ksiądz), że będzie jakaś adoracja, jakaś modlitwa o dary Ducha Świętego, to już jest po prostu…, to jest coś oszałamiającego w Kościele w Polsce, w takim parafialnym oczywiście. Ja nie mówię o takim, w którym te rzeczy się dzieją od 30 czy 40 lat, we wspólnotach, ale po prostu w takim kościele parafialnym. Zobaczcie, jak to wszystko przebiega. Oszałamiający efekt i Liturgia z Wigilii Zesłania specjalnie o 21:00 czy 22:00. Niesamowity po prostu postęp. A przecież tu chodzi o coś takiego, co było w tej konferencji, żeby wprowadzić ludzi naprawdę w życie trynitarne, wewnątrztrynitarne, i to zwykłych ludzi, którzy codziennie chodzą do pracy i wychowują dzieci.

Amen.


zdjęcia | powrót do kroniki
.
.
| Start | Idea, działalność | Wydarzenia | Wspólnota, przyjaciele | Formacja duchowa | Wydawnictwo | Kontakt |
.
. .
fundacja ewangelizacja media odnowa miłość sobór wspólnota mocni w wierze największa jest miłość kościół charyzmaty Duch Święty muzyka chrześcijańska liturgia centrum kultury chrześcijańskiej NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ Fundacja Ewangelizacyjno Medialna wspólnota Mocni w wierze